Relacja Piotra "Snuffera" Tymińskiego z akcji na Litwie

Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

W piątek wieczorem 27.04 dotarłem do Kłajpedy - po drodze dorobilismy trochę zdjęć znanych już PO (Sungailiskiai, Pagramantis).

W planach było sprawdzenie róznych lokalizacji, o których Kestutis nagromadził rozmaite opowieści.

W sobotę 28.04 sprawdziliśmy rejon Zadeikiai, gdzie odnalazły się cztery schrony (w tym obserwator). Raz jeszcze potwierdza się teoria, że rozmawiając z lokalsami nie należy poprzestawać na jednym osobniku. Kestutis przesłuchał leciwego dziadka, który mieszkał tam od zawsze, pamiętał przyjście Niemców (postrzelili go w głowę i zostawili jako zabitego), etc. Dziadek twierdził, że schronów w okolicy jest trzy. Przesłuchana dodatkowo starszawa gospodyni domowa z innej chałupy (co ciekawe, nie miejscowa, a przyjezdna!) pokazała nam jak po sznurku drogę do obserwatora, o którym dziadek, z tej samej wsi przecież, nic nie wiedział. I zrobiły się cztery schrony. Za to na podstawie dokładnej relacji dziadka oznaczyliśmy miejsce, gdzie stały kruszarki i znajdował się skład materiałów (zbrojenia, siatki, cement, etc).

Następnie przejechaliśmy na południe na drugą stronę autostrady w lasy pod Silenai, po drodze rozpytując jeszcze w Endriejevas, gdzie mieliśmy oznaczony jeden schron. Lokalsi nic nie wiedzieli o większej ich liczbie - sprawa wymaga dalszego badania, bowiem ten jedyny schron stoi tam nieco od czapki.

 

Łażenie po lesie pod Silenai zaowocowało trzema schronami (w tym obserwator) i czytelnym wykopem. Teren urokliwy, lecz trudny: dużo wody, mokro, schrony w wodzie, las zalany. Pogoda ładna, ale tradycyjnie co chwila deszczyk. Chwilami miałem wrażenie, jakbym był na Błotach Siniawińskich pod Wołchowem. Widzę na porębie schron 100m ode mnie, ale poręba - bagno. Skaczę z kępy na kępę i z każdego metra robi się dziesięć. Fajnie, ale z plecakiem z aparatami przy mojej pikawie momentami bardzo ciężko. W jednym ze schronów, do którego Kestutuis wpłynął w woderach, znalazła się tabliczka z sygnaturą "1" z "Sierpa i Młota" - pierwszy pancerz wypuszczony w 1941 roku. Co ciekawe, pozostałe dwie tabliczki były ewidentnie zerżnięte i ukradzione. Niewykluczone, że mogły mieć numery 2 i 3. Być może schron zatonął później jeszcze bardziej w wodzie i ktos odpuścił sobie tabliczkę nr 1.

Następnie przesunęliśmy się bardziej na południe, atakując rejon Toliotai (na mapie czerwony owal), gdzie Kestutis miał potwierdzone informacje o 4-5 schronach. Niestety zaczął lać deszcz. Czekaliśmy ok 2 godzin, usiłując na tym deszczu upiec kiełbaski. W międzyczasie zaparkowany samochód zaczął zapadać się w błocie. Szczęśliwie było nas trzech (dołączył do nas sympatyczny kolega Kestutisa z Kłajpedy) i udało się go wypchnąć. Jeszcze trochę i zostawały tylko trapy. Uciekaliśmy aż miło, modląć się, aby zalana woda drogą jakoś dała się przejechać. Niektóre schrony widac było gołym okiem, ale bez szans na podejście w taką pogodę. Ten PO bankowo wynagrodzi nas czymś sympatycznym, bowiem odparł już dwa szturmy. Kestutis był tam kiedyś z kolegą, ale utopili samochód w błocie 500m wcześniej. Toliotai zostaje więc na następny raz.

W niedzielę 28.04 zjeżdzaliśmy już w kierunku Taurogów, odwiedzając miejsca według relacji zebranych przez Kestutisa. Efektem były cztery schrony, w tym jeden poniekąd przypadkowo, wypatrzony przez Kestutisa na ichnim bieda-ISOKu. Niedokończony, bez czapki, zalany w wykopie w lesie - można przejść obok i nie zauważyć. Okolica zdecydowanie wymaga dożynek, schrony będa tymczasowo przyporządkowane jako jeden lub dwa PO (stoją 1-1,5km od siebie, ostatni 3km), ale w lasach na ISOKU widać kandydatów jak byk. Jestem pewien, że rejon się jeszcze zapełni po dalszych badaniach i być może wydzieli się np. dwa PO.

W sumie doszło 11 schronów (w tym 2 obserwatory), 1 czytelny wykop i 1 obiekt zaplecza. Jest jeszcze kilka pasujących wykopów całkowicie zalanych wodą, ale dla pewności wymagają przesłuchania lokalsów.

W drodze powrotnej dofociłem jeszcze dwa schrony PO Utriai, w tym sporo dokładnych zdjęć jedynej chyba tak zachowanej szyny nad wejściem ze wszystkimi mocowaniami, etc. Może się przyda, nigdy nie wiadomo kiedy utną na złom.

Wnioski:

Wyprawa w jedną osobę z Polski to taki sympatyczny bezsens ekonomiczny (ale było ciśnienie, więc jestem usprawiedliwiony). Skromniutkie jedzenie + paliwo daje w efekcie ok 20 Euro na schron:) Drogawo, a należy przy tym zaznaczyć, że i tak zaoszczędziliśmy na spaniu, zatrzymując się u sympatycznej cioci Kestutisa w Kłajpedzie.

Największy sens (dla 1 samochodu) widzę w zestawie 3 osoby z Polski + Kestutis.

Zdjęcia! Straciliśmy ok 70 zdjęć, które z jakiejś przyczyny trafił szlag na karcie SD - błędny zapis spowodowany prawdopodobnie użyciem przeze mnie zbyt wielkiej karty. Na szczęście zawsze używam 2-3 aparatów, robiąc po 2-3 ujęcia z tego samego miejsca i z takiej samej perspektywy, więc bólu nie ma - jest pełne pokrycie w materiale zdjęciowym. Nauka jest z tego taka, że zawsze trzeba mieć przy sobie 2 sprzęty do robienia zdjęć i dublować ujęcia - wystarczy mały aparacik + telefon. Wyobraźcie sobie te 20 Euro na schron, powrót do domu i odkrycie, że wszystko trafił szlag. Nic, tylko sobie w łeb palnąć.